piątek, 10 czerwca 2011

Bumerang i oddanie

Nie widział Pana od miesięcy. Czy był drżący, bardziej zamyślony, milczący? Jasnorzewska mogła mieć coś na rzeczy, bo na spacerach Bumerang wypatrywał dużych, terenowych samochodów, mężczyzn "przy kości" i o mocnym chodzie. A to chciał wskakiwać do terenówek na tylne siedzenia, a to patrzył smutnym wzrokiem z nastawionymi, wilczymi uszami na właścicieli tych pojazdów. A to wreszcie rozpoznawał znajomy zapach, jeśli jego Pan był w pobliżu.


Ale Pan nie zjawiał się obok niego. Mijały miesiące i wydawało się, że Bumerang zapomniał, co znaczy mieć Pana. Zgodnie z tym, co mówią "spece" od zwierzęcej psychologii, powinien o człowieku, który go wywiódł ze schroniska nie pamiętać już po 3 miesiącach. Miał dwie kochające właścicielki, które go karmiły frykasami, rozpieszczały na spacerach i dawały dowody nieskończonej czułości. Wystarczył jednak głupi terenowy samochód i pies wariował.


-Trzeba Ci będzie sprowadzić albo nowego Pana, albo zobaczyć się ze starym - wywnioskowała w obecności Bumeranga jego młodsza Pani.
Zaprowadziła go więc na parking, gdzie za chwilę podjechał czerwony samochód w typie gruchota. Bumek nastawił uszy, a po chwili całe jego ciało mówiło: JEST MÓJ PAN! Skakał na szybę przednich drzwi, byle tylko mieć kontakt ze swoim ukochanym człowiekiem. Lizał pooraną twarz, podawał łapę. Na koniec wskoczył na tylne siedzenie steranej Toyoty i dalej okazywał czułość kierowcy. "Spece" od zwierzęcej psychologii mogą powiedzieć: przywiązanie, jak u psa. Ja jednak dawno nie widziałam tylu dowodów miłości, co przez 5 minut spotkania Pana i swojego psa.
I to dowodów dawanych niemal jednostronnie, bo Pan wysiadł z samochodu tylko na chwilę, żeby potem odjechać i zostawić Buma na parkingu. Czy nastąpi kolejne takie spotkanie, tego Bumerang się nie dowie. Jedno jest pewne - pies musi mieć Pana.