sobota, 4 lipca 2015

Bumerang i szczescie powszednie

Starsza Pani powoli dochodzila do siebie. Z trudem wstawala, skarzac sie na sztywniejace stawy skokowe i kolanowe, ale leki robily swoje. Postanowila wiec wyprowadzac psa na spacer popoludniowy, to jest po obiedzie. Mowila wtedy:
- Wybacz, piesiu, ze tak czekasz. Babka wyprowadzi Cie na dlugi spacer. Musisz sie wybiegac.
Pies podawal Starszej Pani lape, aby mogla zalozyc obroze i smycz. Tak komunikowal sie z ludzmi kiedy wiedzial, ze czeka go cos dobrego. Albo kiedy zbroil i chcial przeprosic. Mlodsza Pani widziala w tym nawyk schroniskowy. Pies bywa tam czasem maskotka, ktora uczy sie prostych zachowan. Bumerang jednak przyswoil sobie podawanie lapy do wszystkich zachowan, ktore mialy tez sugerowac prosbe. Bo kiedy zostal jeden, jedyny raz zostawiony przed sklepem i przywiazany do slupa (Mlodsza Pani zajrzala tam, aby kupic kawe i obiecala psu, ze bedzie za kilka minut), podawal lape w gescie: "nie zostawiaj mnie, prosze".

Stopy Starszej Pani nie chcialy jeszcze poruszac sie z dawna lekkoscia. Ale Bumerang, zwlaszcza po swojej ucieczce, widocznie skruszal i nie ciagnal juz tak gwaltownie w kierunkach sobie tylko znanych. Byl nad wyraz spokojny, prowadzal sie dostojnie i zatrzymywal wtedy, kiedy smycz byla napieta. Teraz co prawda linka miala regulowana dlugosc (poprzednia smycz zostala z psa zdjeta w niewyjasnionych okolicznosciach, przepadla tez obroza), i dawala Bumerangowi kilkumetrowe pole manewru, ale i ona miala swoje granice. Pies zatem nie brykal w poszukiwaniu zapachow, szedl raczej powoli, ogladajac sie na Starsza Pania, czy ona za nim nadaza i gdzie jest. Wydawal sie pogodzony ze swoim stanem starzejacego sie psa i wrocil do swoich dawnych zwyczajow. Starszej Pani tez to odpowiadalo, bo miala na przyklad ochote usiasc na lawce, polozonej na uboczu zolnierskiego cmentarza. I Bumerang po kilku spacerach sam ja do niej prowadzil. A kiedy sie tam znajdowali, dostawal pic i przed niemaly kwadrans wylegiwal sie na trawie, smakujac polnych trawek i ziol. Pozwalal sie tez wyczesywac i spogladal leniwie na odlatujacy puch, unoszacy sie nad cmentarzem jak spadochrony dmuchawca.

Wrocila monotonia tych dni, ktore wraz z nadchodzacym latem rozleniwialy psa i Starsza Pania. Tak mialo byc, powtarzala staruszka, wyczesujac niesforne kleby siersci Bumeranga. - Teraz, kiedy jestes znow z nami, nie w glowie Ci przygoda. Ale uspokoiles sie i chyba Ci dobrze z nami, co? pytala.
Bumerang przymykal oczy.